czwartek, 16 kwietnia 2009

Węgierskie klimaty



Budapeszt jest niezwykły. To jedno z tych miast, które mają duszę. Na włóczeniu się po stolicy Węgier, głównie nocą, spędziłem trzy dni. Wzgórze Gellerta, Zamek Budański, Baszta Rybacka, Wyspa Małgorzaty i niezliczone kafejki w centrum miasta – to wszystko potrafi zauroczyć. Przyznam, że Węgry potraktowałem bardzo wakacyjnie. Oprócz włóczenia się po Budapeszcie spędziłem czas na nicnierobieniu w pobliskim Solymar, które jest prawdziwą oazą spokoju, a następnie nad Balatonem, w Balatonfured. Niestety, na pływanie jeszcze jest za chłodno, więc korzystając z okazji przygotowywałem reportaż z Detvy, czytałem „Pocztówki z grobu” Emira Suljagica o zdarzeniach w Srebrenicy sprzed czternastu lat oraz opracowywalem sobie bałkański odcinek mojej trasy. To ostatnie wcale nie było łatwe, zważywszy, że na Bałkanach chciałbym zobaczyć praktycznie wszystko.
No dobra, czas zarzucić 25 kilogramów na plecy i znowu ruszyć w drogę. Z Detvy do Budapesztu udało mi się dotrzeć w pięć godzin. Mam nadzieję, że szczęście w stopowaniu mnie nie opuści. Następny cel – Maribor, a później Ljubljana. A generalnie wrażenie z Węgier? Kraj przemiłych ludzi, z którymi jednak czasem kompletnie nie można się porozumieć. A to dopiero rozgrzewka, bo przede mną jeszcze m.in. Albania, Gruzja, Armenia, czy Iran. Tam też ze znajomością angielskiego w narodzie może być kiepsko. Cóż, w końcu nie na darmo nazwaliśmy naszą agencję Babel Images ;)

Michał

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz