środa, 28 października 2009

Foto-wpis II


Stary człowiek i dziecko na balkonie, Phnom Penh, Kambodża.

Balkony w Phnom Penh kipią życiem. Każdy z nich opowiada swoją własną, niepowtarzalną historię. Wystarczy usiąść i się w nie wsłuchać. Wszystko to dzieje się symultanicznie, co powoduje, że żadna telewizja nie jest w stanie konkurować z tym spektaklem ludzkiego życia. Świat jest niezwykle pasjonujący, wystarczy tylko otworzyć oczy i rozglądnąć się dokoła.

sobota, 24 października 2009

Poranny Przegląd Prasy

Zbyt dogłębne czytanie gazet (nie mówiąc o intensywnym oglądaniu telewizyjnych kanałów informacyjnych) wcale nie musi poprawiać naszego oglądu sytuacji a wręcz przeciwnie, najczęściej nam go zaciemnia. Tak przynajmniej twierdzą psychologowie kognitywni (nie będący psychologiem kognitywnym autor tego wpisu także, jak i zapewne kilku krakowskich taksówkarzy, paru kelnerów w Madrycie, całkiem sporo fryzjerów w New Delhi i co najmniej dwóch złodziei kieszonkowych w Rio de Janeiro). W przeciwną skrajność popadać także nie warto, co z jakiegoś powodu nie jest już tak kontrowersyjnym twierdzeniem. Jakby nie było, zawartość porannych gazet jest częścią lokalnej rzeczywistości (bo nie tylko samą jej mapą) w każdym miejscu na Ziemi.
Poniżej, w ramach swoistego eksperymentu, przedstawiam wyciąg z czwartkowego (22.10.09) wydania Cambodia Daily.* Artykuły sprowadziłem do postaci informacji i podałem w tej samej kolejności, w jakiej je zanotowałem. Ich ocenę i interpretację pozostawiam Czytelnikowi. Popatrzmy wspólnie na Kambodżę z perspektywy porannego kubka kawy...

***

Zgromadzenie Narodowe Królestwa Kambodży zatwierdziło nowe prawo dotyczące demonstracji ulicznych. Od teraz legalne protesty publiczne w kraju będą ograniczone do grup nie przekraczających 200 osób, które będą mogły pojawiać się wyłącznie w godzinach dziennych w specjalnie wyznaczonych do tego miejscach. Za nową ustawą opowiedziało się 3/4 członków Zgromadzenia.

***

Władze prowincji Kampot zatrzymały 20 wietnamskich rybaków przyłapanych na połowie w obrębie morskiego rezerwatu na wodach terytorialnych Kambodży. Zwolniono ich jednak wkrótce po tym, jak zobowiązali się do zaprzestania nielegalnych połowów na wodach swojego sąsiada. Niemniej jednak, ich łódź została skonfiskowana. Był to już kolejny przypadek wietnamskiego kłusownictwa morskiego w okolicach Kampot w ostatnich tygodniach.

***

Para obcokrajowców została napadnięta przez grupę uzbrojonych mężczyzn w jednej z dzielnic Phnom Penh. Według zeznań poszkodowanych, ok. 11 wieczorem pięciu młodych mężczyzn na motorach otoczyło tuk-tuka (rodzaj motorowej rikszy), z którego wysiadali biali i po oddaniu kilku strzałów ostrzegawczych z broni palnej, zabrali im laptopa, telefon komórkowy, karty kredytowe i 400$ w gotówce.

***

Trzech południowokoreańskich przewodników pracujących dla agencji turystycznej w Siem Reap zostało aresztowanych na gorącym uczynku w trakcie gwałtu na 18-letniej pracownicy jednego z barów karaoke w tym mieście. Policję wezwał kierownik lokalu. Zatrzymani mężczyźni przebywają obecnie w areszcie oczekując na proces. Poszkodowaną odwieziono do szpitala.

***

Ponad stu lokalnych działaczy na rzecz ochrony środowiska demonstrowało przy Wat Phnom, centralnej świątyni Phnom Penh, w ramach ogólnoświatowej kampanii na rzecz uświadomienia problemu globalnego ocieplenia. "Czas ucieka!", "Czas działać!" - wykrzykiwali uczestnicy akcji stojąc wokół gigantycznego zegara na zboczu świątynnego wzgórza, jednej z atrakcji turystycznych stolicy Kambodży.

***

Kambodżański urząd d/s zwalczania narkotyków, przy wsparciu odpowiedniej, lokalnej jednostki ONZ, uruchomił ogólnokrajową bazę danych mającą na celu zebranie i usystematyzowanie informacji na temat przestępczości narkotykotykowej, co w przyszłości ma pomóc policji nie tylko w jej zwalczaniu, ale także zapobieganiu.

***

35-metrowy most żelazny na rzece w prowincji Ratanakkiri zawalił się po tym, jak wjechała na niego ciężarówka załadowana maszynami budowlanymi o wadze ponad dwukrotnie przekraczającej obowiązujący w tym miejscu limit.

***

Wg raportu opublikowanego przez ambasadę Tajlandii w Phnom Penh, obustronna wymiana handlowa pomiędzy Kambodżą a Tajlandią spadła w ciągu pierwszych ośmiu miesięcy br. o 29% w porównaniu z tym samym okresem w roku ubiegłym.

**

I jakie wrażenia?

---
* Przy okazji: Jak dotąd nie udało mi się rozszyfrować sposobu dystrybucji prasy codziennej w Phnom Penh. Dzienniki można przeczytać w niemal każdej restauracji, hotelu czy hostelu, ale kupić można je już tylko od nieletnich gazeciarzy krążących po ulicach, za cenę trzykrotnie wyższą od wydrukowanej (w przypadku Cambodia Daily cena oficjalna to ok. 1 zł). Oczywiście można i należy się targować (wtedy udaje się zejść do ok. 2 zł). Na prawdę nie wiem, gdzie - i czy w ogóle - można nabyć poranne gazety na sposób "europejski". Miejscowi nie są w stanie udzielić mi odpowiedzi (a może po prostu zadaję złe pytanie?).

czwartek, 22 października 2009

"The future ain't what it used to be"

Wielki amerykański filozof, ukrywający się pod postacią zawodnika a później trenera baseballu, Yogi Berra (także pierwowzór misia Yogi) powiedział kiedyś: "ciężko jest przewidywać, zwłaszcza przyszłość" (bardziej prawdopodobne, że autorem tych słów był Niels Bohr, ale w takim przypadku część osób mogłaby mieć wątpliwości, czy wypada się zaśmiać). Jak bardzo miał rację, pokazały losy Experience Himalaya. Projekt ciągle istnieje, aczkolwiek wiele zmieniło się już na starcie, o czym pisałem jakiś czas temu. Poza tym, jak sporo osób zdążyło zauważyć, zostałem w nim sam, co niniejszym, dla porządku, oficjalnie potwierdzam.

Jeśli nie macie nic przeciwko, pozwolę sobie kontynuować. I tak na wszelki wypadek - w każdym momencie spodziewajmy się niespodziewanego.

Grzesiek

środa, 14 października 2009

Dla przypomnienia.



Z filmu "Baraka" Rona Fricke. Muzyka: Dead Can Dance.
...

niedziela, 11 października 2009

Cafe "Azjatycka"


Patetyczna estetyka socrealizmu, wbita w uniformy, chłodna obsługa, nieliczni klienci stukający filiżankami w niemal kompletnej ciszy. Nagle na niewielkiej scenie w końcu sali pojawia się grupa artystyczna w zaprojektowanych przez państwowych etnografów, kłujących oczy strojach ludowych, aby zaprezentować zgodny z oficjalną linią program artystyczny. Wyreżyserowane do ostatniego szczegółu ruchy, plastikowe uśmiechy i puste spojrzenia. Zabawa trwa!

Brzmi znajomo?

Niepozorne drzwi wejściowe restauracji Daedonggang - nazwanej tak na cześć rzeki Taedong przepływającej przez Phenian (Pjongjang) - to ukryta nieciągłość czasoprzestrzenna przenosząca prosto z rozgrzanych ulic Phnom Penh w chłody Korei Północnej. I nie jest to tylko efekt włączanej od czasu do czasu klimatyzacji. Przemysłowy ascetyzm socjalistycznej architektury i lodowate pastele wystroju podkreślane zimnem oświetlenia neonowego są w stanie zmrozić nawet najgorętszą krew. Wielkie malowidło przedstawiające śniegi góry Paektu - mitycznego miejsca narodzin Kim Dzong Ila - widoczne jest z każdego miejsca sali. Odziane w odczłowieczające uniformy - oddelegowane przez partię do pracy na zagranicznej placówce - robotnice północnokoreańskich fabryk włókienniczych dyskretnie śledzą każdy ruch siędzych sztywno przy stołach gości. Wszelkie drogi ucieczki przed oszronionym patosem pozostają odcięte.

Jak na złość, tradycyjna kuchnia Korei Północnej zdominowana jest przez potrawy na zimno.

Komunistyczny duch równości i wpólnoty przesącza się w końcu nawet przez najgrubszą skórę, nieświadomie i organicznie. Jak surowość wnętrza gotyckiej katedry przenika wiernego kierując go ku odpowiedniej formie przeżycia religijnego, tak wyreżyserowane
przez inżynierów socjalistycznego ładu przedstawienie rozgrywające się we wnętrzach rządowej restauracji Daedonggang przejmuje władzę nad jego uczestnikami. Kiedy grupa pracownic - tych samych, które chwilę wcześniej podawały do stołu i uzupełniały filiżanki herbatą - kończy przedstawienie artystyczne rozgrywające się na tle centralnego, ściennego malowidła, nie ma na sali ani jednej osoby, która nie klaskałaby w dłonie, wyrażając swoje uznanie także powolnym i powściągliwym skinieniem głowy. Wiadomość, że część z tancerek miała zaszczyt brać udział w Arirang - wielkim przedstawieniu stu tysięcy aktorów i stu tysięcy widzów, upamiętniającym urodziny Kim Ir Sena - wzbudza już tylko szczery podziw i prawdziwe uznanie.

Siedząc w północnokoreańskiej restauracji w stolicy Kambodży nagle myślę o Zakopanem.

Cafe "Europejska"! Powiew socrealizmu zaiste nie zna granic.

Grzesiek
--

Przy okazji pracy nad powyższym tekstem trafiłem na stronę polskiej ambasady w Pjongjang. Warto zerknąć, choćby na relację z tego wydarzenia. Proszę zwrócić uwagę na specyficzny język wypowiedzi. Atmosfera udziela się każdemu.

piątek, 9 października 2009

Doświadczyć świata, czyli kilka przemyśleń na temat.


Niedawno minęło pół roku od momentu, kiedy pewnego dnia nad ranem terminal przylotów międzynarodowego lotniska w New Delhi - ostatnia zatoka bezpieczeństwa dziewiczych przybyszów ze świata Zachodu - wypluł mnie prosto pod nogi kłębiącego się, tysięcznego tłumu o gęstości, zapachu i barwie korzennego sosu curry. Bez żadnego ostrzeżenia i cienia gradacji znalazłem się w innym wymiarze. Na innej planecie. Wszystko stało się tak szybko, że nie było nawet czasu na szok kulturowy. Jedynym konstuktywnym posunięciem pozostawało wtedy po prostu ruszyć przed siebie, mając do dyspozycji, oprócz garści zielonych papierków, otwarte: oczy, serce i umysł.

I tak, te sześć miesięcy obróciło się w nieustanne doświadczanie zmieniającej się wraz z krajobrazem lokalnej rzeczywistości. Ludzie, wydarzenia, zjawiska. Każdy, najmniejszy zakątek tej planety okazuje się żyć swoim własnym życiem, nie mniej ciekawym niż doniesienia z Nowego Jorku, Londynu czy Warszawy. Każdy dzień przynosi jakąś interesującą historię – w porannej gazecie przy kawie, w niezliczonych rozmowach z ludźmi, a nawet w trakcie najzwyklejszego spaceru. Niektóre z nich bawią, inne wzruszają, jeszcze inne mrożą krew w żyłach. Wszystkie razem składają się na dynamiczny obraz życia danego momentu na czasoprzestrzennej mapie świata. A właściwie są składane.

Przez te pół roku wiele się bowiem zmieniło. Pierwotne wyobrażenia przeszły w bezpośrednie doświadczenia a te z kolei w nowe przemyślenia, wnioski i obrazy. Nieznane stało się częścią codzienności a odmienność zaledwie rodzajem dziwnego podrażnienia, które każe nam co jakiś czas drapać się w okolicach nadgarstka. Ciekawe też, jak perspektywa czasu wpływa na ogląd minionych wydarzeń.

Przejście od subiektywnego doświadczania do zobiektywizowanego interpretowania okazuje się być całkiem długą drogą. W pierwszym momencie zetknięcia z Nieznanym naturalną reakcją żywej istoty jest zatrzymanie procesów poznawczych niezwiązanych bezpośrednio z kwestią przeżycia. Obraz rzeczywistości budowany w tym stadium oparty jest niemalże wyłącznie na znacznikach skali: "bezpieczny - niebezpieczny". Krajobrazy są tłem istotnym jedynie w kontekscie możliwości ucieczki i schronienia, ludzie są, co najwyżej, przyjaźni lub nieprzyjaźni, itd. Kiedy te podstawowe kwestie zostaną rozwiązane i oswojone przechodzimy z kolei do etapu ekstatycznego. Wszystko zaczyna być fascynujące, niezwykłe a nawet cudowne. Autobus, który za pierwszym razem balansował na granicy życia i śmierci swoich pasażerów pędząc centymetry od górskich przepaści, przy następnej okazji może już wesoło podskakiwać na wybojach, wbrew prawom fizyki przechylając się w stronę urwisk tylko po to, żeby dać nam okazję do podziwiania niebiańskich widoków. Ale to wcale nie koniec. Po rozpoznaniu i wchłonięciu zewnętrznych zagrożeń i cudowności Nieznanego przychodzi nieuchronne zwrócenie się do wewnątrz. Obrazowo i całkiem umownie nazwałbym ten etap "duchowym trawieniem". Wszystko, co przychodzi do nas z zewnątrz, nie tylko domaga się przetworzenia i przyswojenia, ale także nieodwracalnie dotyka nas samych, uruchamiając ciąg zmian i permutacji, które w efekcie prowadzą do mniej lub bardziej świadomego przekonstruowania naszego postrzegania świata, pojmowania życia, hierarchii wartości... Im intensywniejsze doznania, tym głębsze wewnętrzne zmiany. W takiej sytuacji siła magii i "uduchowienia" gór, lasów i mórz, ale także traumy światowej biedy, cierpienia i koszmarów wojny nie dziwi chyba już tak bardzo.

Dopiero po dłuższym czasie wszystkie te etapy uśredniają się tworząc jeden, bardziej zrównoważony, bardziej kompletny obraz. Przyrost różnorodnych punktów odniesienia coraz bardziej odrywa doświadczenie od jego przedmiotów i samego podmiotu, przenosząc je w wirtualny - czasami żyjący własnym życiem i podatny na błędy w matrycy - świat pamięci. Mój przyjazd do Delhi nie jest obecnie tym samym wydarzeniem, jakim był 26 tygodni i 5 dni temu. Mój pobyt w Kambodży za sześć miesięcy nie będzie dla mnie tym samym, czym wydaje mi się w tej chwili. Za kilka lat moja wyprawa może mieć całkiem odmienne znaczenie dla mnie i dla wszystkich, którzy czytają ten tekst. Opisany powyżej proces rozgrywa się na wielu płaszczyznach jednocześnie i powtarza w nieskończoność. Rzeczywistość dla człowieka dostępna jest tylko poprzez serię niecałościowych i subiektywnych wglądów (patrz np.: zasada nieoznaczoności Heisenberga), które z kolei można odtworzyć i przekazać jedynie w postaci symbolicznych, kreatywnie zmodyfikowanych obrazów. W jakiej sytuacji stawia mnie to jako osobę, która dzieli się swoim doświadczaniem świata z innymi?

W doskonałej.

--
Grzesiek

poniedziałek, 5 października 2009

Foto-wpis



Kolorystyka i faktura Battambang - drugiego co do wielkości miasta Kambodży - to zaproszenie do zmysłowej uczty. Podstarzałe kamienice w kolonialnym stylu francuskim ciągle są w stanie uwieść niejedno oko. Wystarczy promień słonecznego światła, żeby te zamrożone w czasie ściany, podwórka czy nawet całe zaułki wybuchły eksplozją kolorów, przenosząc nas na krótki moment w zupełnie inny wymiar estetycznego doświadczenia.