środa, 30 grudnia 2009

Kilka słów na Nowy Rok


W McLeod Ganj pewien Tybetańczyk dał mi do przeczytania książkę, historię XVII. Karmapy. We wprowadzającym rozdziale jej brytyjski autor opisywał swoje pierwsze spotkania z głową buddyjskiej szkoły Karma Kagyu, podczas których ubiegał się o pozwolenie i błogosławieństwo na spisanie jego losów. Według pisarza, jedynym warunkiem, jaki postawił Karmapa, były słowa: "Upewnij się, że twoja motywacja jest właściwa." Nie wiem, czy piszącemu się to zadanie udało - sama książka była całkiem przeciętna - jednak powyższe słowa zapadły mi głęboko w pamięć i męczą mnie po dziś dzień.

Żeby bowiem ustalić, czy motywacja jest właściwa, trzeba najpierw wiedzieć, jaka ona w istocie jest? Trzeba zwyczajnie ją mieć.

Wszystko było całkiem proste na początku - podróżować i opisywać, co dzieje się wokół mnie i we mnie samym. Dzielić się przeżywanym światem z innymi. Jednak taki stan szczęśliwej niewinności okazuje się niezwykle trudny do utrzymania. W ciągu życia niewinność tracimy raz po raz, na każdym etapie i poziomie naszego doświadczenia. Dorastamy, poznajemy ciemne strony naszych bliskich, odkrywamy ułomności szczytnych idei, tracimy zapał i entuzjazm na rzecz wątpliwości, przestają nam nawet z czasem smakować ulubione potrawy. Podróżując i nieustannie stykając się z brudem tego świata bardzo łatwo jest zgubić drogę, kiedy dziewicze, sterylne wyobrażenia przekształcają się w daleką od ideału rzeczywistość. Jak pośrodku tej poznawczej burzy piaskowej ocenić, co jest właściwe i znaczące, a co tylko wydaje się być? I, co ważniejsze, czy w ciągu naszego krótkiego życia można wyostrzyć nasz mentalny wzrok na tyle, żeby każda kolejna zawierucha nie zakłócała nam czystego oglądu rzeczy?

Mahatma Gandhi w swojej autobiografii napisał, że jedynym Bogiem, w jakiego wierzy, jest Prawda. Ja nie chciałbym tutaj żąglować tak wielkimi słowami, a jedynie przywołać znacznie bardziej przyziemną kategorię, jaką jest autentyczność. Jak do tej pory nie znalazłem lepszego wyznacznika i warunku pisania. Być może nawet dobrego życia w całości. Jest to jednak zasada na tyle ogólna, że nie daje odpowiedzi na pytanie: co jest ważne, a co nie? I tu jest właśnie miejsce dla motywacji. Motywacji poprzedzonej świadomym - a zatem niełatwym - wyborem.

Muszę przyznać, że ja przed takim wyborem dopiero stoję. Dotarło to do mnie właśnie tutaj, pośrodku całkowicie odmiennego i do tego okaleczonego, głęboko zranionego "Trzeciego Świata", jak bezprawnie zwykliśmy go nazywać. Póki co, ciągle stoję i się przyglądam, próbując znaleźć odpowiedzi na tych kilka pytań. Czego ja właściwie chcę? Co chcę przekazać innym? Jaka jest moja motywacja? Mam nadzieję, że przyszły rok przyniesie jakieś rozwiązania i pozwoli ruszyć naprzód.

Sprawa jest o tyle trudna, że nierozerwalnie wiąże się z życiem osobistym. Trzeba choćby z czegoś się utrzymywać, a w takich warunkach bycie niezależnym i skoncentrowanym na jednym celu staje się sporym wyzwaniem. Znalezienie w tym wszystkim równowagi będzie wymagać czasu i wytrwałości. Także Waszej wyrozumiałości i cierpliwości. O co proszę na ten nowy rok.

Zacznę go w Birmie, gdzie już za kilka dni wyjeżdżam. Myślę, że będzie to dobre miejsce do dalszych przemyśleń i podjęcia kilku decyzji.

Tymczasem, wszystkim Czytelnikom bloga, życzę szczęśliwego Nowego Roku i powodzenia w życiowych przedsięwzięciach.

wtorek, 15 grudnia 2009

Foto-wpis: Polacy na mistrzostwach świata


Mało kto wie (i jak zdążyłem się już zorientować, mało kto chce wiedzieć), że w Phnom Penh odbywają się właśnie Mistrzostwa Świata w Siatkówce Niepełnosprawnych (na stojąco). Bierze w nich udział także - sklasyfikowana na 4. miejscu w światowym rankingu - Reprezentacja Polski. Niestety, w meczu otwarcia (na zdjęciu) nasi zawodnicy przegrali z typowaną do złotego medalu drużyną gospodarzy 1:3. Dzisiaj zmierzą się z Malezją i Indiami.

Uzupełnienie:

Obie drużyny spotkały się ponownie w meczu o 3. miejsce. Tym razem Polacy gładko pokonali Kambodżę 3:0.

poniedziałek, 7 grudnia 2009

Hej kolęda, kolęda

Świat ujawnia swoje piękno, swoją niezwykłość i nieoczywistość na wiele sposobów. Koty, dzieci i nieliczni mędrcy dostrzegają ten prosty fakt na codzień w każdym, najmniejszym jego elemencie. Nam, zwykłym śmiertelnikom, pozostają kontrasty - te nieczęste, krótkie chwile, kiedy nagły dysonans poznawczy uwalnia nas od zastanych, utwardzonych konstrukcji myślowych i otwiera na strumień czystego doznania. Przy odrobinie szczęścia mamy szansę popaść w pierwotne zdumienie i z rozszerzonymi źrenicami się zachwycić.

Idąc rozgrzanymi tropikalnym powietrzem ulicami Phnom Penh, na których w nieustannym hałasie kłębi się azjatyckość mieszająca się z pyłem, spalinami i ogólną antytezą świata zachodniego, trudno wyobrazić sobie bardziej surrealistyczną rzecz niż rozświetlona, przystrojona choinka i świąteczny nastrój. A jednak.

Wielki, charytatywny koncert bożonarodzeniowy. W środku Kambodży. W programie klasyczne kolędy Cesara Francka i G. F. Handla przeplatane aranżacjami tradycyjnych kompozycji celtyckich i afrykańskich. Dwa chóry, fortepian i skrzypce oddzielone od zgiełku i upału bulwarów Mao Tse Tunga ścianą hotelu Intercontinental. Absolutnie różne od siebie światy w jednym miejscu. Czyste piękno odrealnienia.

A na koniec "Cicha Noc". Indochiński oksymoron.

Piękniej być nie mogło.