wtorek, 3 listopada 2009

Festiwal Wody



Tonle Sap nie jest zwykłym jeziorem. To prawdziwy fenomen. Niezwykłe zjawisko dające życie przyrodzie i kulturze Kambodży. Jego wody są tak obfite w ryby, że łowić można wiklinowymi koszami. Otaczające je ziemie są być może najpłodniejszymi na świecie. To w jego pobliżu narodziła się jedna z największych cywilizacji Azji - Imperium Angkoru. Po dziś dzień, dla wielu mieszkańców Kambodży jest ono podstawą tożsamości i stylu życia. Dla tych najbiedniejszych, którzy cały swój dobytek mieszczą w łodziach, domem. I bardzo często całym światem.

Bo Tonle Sap to także rzeka. Jeśli tylko rzeką można nazwać jedyny na naszej planecie naturalny ciąg wodny, który dwa razy w roku odwraca swój bieg. W porze deszczowej, jego podążające w przeciwnym kierunku wody zalewają jezioro, powiększając je niemalże dziesięciokrotnie i nanosząc tony żyznych osadów. Z końcem letniego monsunu rzeka znów zaczyna płynąć w stronę Mekongu, z którym łączy się w Phnom Penh. Właśnie ten moment stał się okazją do największego publicznego święta Kambodży - Festiwalu Wody.

Przez trzy dni na rzece i ulicach Phnom Penh trwa nieustająca fiesta. Blisko dwa miliony ludzi z najodleglejszych zakamarków kraju zjeżdża do stolicy, aby kibicować reprezentacjom swoich wiosek i miast w wielkim wyścigu łodzi. Te, wydrążone w pniach drzew, pomalowane w żywe kolory i ornamenty pamiętające jeszcze stylistykę dawnego imperium, mieszczą 40 par wioślarzy. Trzeciego dnia, w trakcie grand finale, wszystkie kilkaset załóg bierze udział w paradzie. Obfitość łodzi na rzece ma ucieszyć jej ducha i skłonić go do zapewnienia obfitości ryb. Festiwal bowiem rozpoczyna także sezon połowów.

Wielu przybyszów z wiosek ma okazję zobaczyć duże miasto po raz pierwszy w życiu. Część odwiedza członków swoich rodzin, korzystając z ich gościny, reszta okupuje ulice, place i parki. W istocie, biorą Phnom Penh w posiadanie - większość mieszkańców stolicy, która widziała już niejeden festiwal, wyjeżdża wtedy na prowincję. Sklepy i restauracje otwarte są w tym czasie głównie dla gości. Aczkolwiek te rzesze - z reguły ubogich - ludzi wolą raczej żywić się przekąskami serwowanymi przez przybyłych za nimi ulicznych sprzedawców. Prażone świerszcze, smażone w głębokim oleju tarantule i węże na patyku to te najpopularniejsze. Oczywiście nie brakuje także handlarzy wszelkiej maści tandetą, co w połączeniu z niezwykle żywymi i barwnymi strojami spacerowiczów zamienia ulice w wielokolorowe przedstawienie.

Festiwal Wody to Kambodża w pigułce. W jednym miejscu i czasie można zobaczyć niemal wszystko, co właściwe tej kulturze. Ale może przede wszystkim jest to wielki Festiwal Życia.

(Więcej zdjęć wkrótce)

2 komentarze:

  1. Od dzieciństwa pasjonowały mnie programy geograficzno-przyrodnicze.Oglądałam ich mnóstwo!Ale dopiero z Twojej relacji dowiedziałam się o tym fenomenie przyrodniczym. Serdeczne dzięki! Życzę powodzenia i pozdrawiam......

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję i pozdrawiam również. Ja także nie wiedziałem nic o tym zjawisku, dowiedziałem się dopiero na miejscu. Takich przyrodniczych (i kulturowych) "kwiatków" jest na Ziemi pewnie dużo więcej. Mam tylko nadzieję, że zdąże choć część z nich zobaczyć. Fenomen Tonle Sap może zniknąć na zawsze już niedługo - władze Laosu budują wielką tamę na Mekongu, która najprawdopodobniej zaburzy cały ekosystem jego dolnego biegu...

    OdpowiedzUsuń