Aklimatyzacja u podnóży Himalajów rozpoczęta. Potrzebowałem pełnych pięciu dni, żeby wreszcie jako taki spokój osiadł we mnie. Po pierwszym szoku przyszedł czas na zebranie myśli i ustalenie dalszych kroków. Ponieważ pobyt w McLeod Ganj traktuję jako obóz szkoleniowy, zarówno pod względem przywyknięcia do nowych realiów, jak i w sferze pracy dziennikarskiej, nie będę się specjalnie teraz rozpisywał. Nadmienię tylko, że uzyskałem akredytację od tybetańskiej administracji rządowej i mogę już rozpocząć pracę z uchodźcami. Na jutro przewidziane są pierwsze spotkania i wywiady, między innymi z byłymi więźniami politycznymi. Do tej pory udało mi się poznać historię Tenzina, młodego uchodźcy z Lhasy, który w Indiach przebywa już od trzech lat. Jej dopracowany opis zamieszczę tu w najbliższym czasie.
Grzesiek
jakos tak mnie peszy ten pierwszy komentarz...
OdpowiedzUsuń...a, ze po przesileniu juz i po nowiu to zyczenia wysylam :-) : cobyscie, nasi uchodzcy kochani, znalezli tam Wolnosc, Milosc i odczucie Prawdy, a Michalowi, zeby czul sie bezpiecznie :-)
Grzesiek !
OdpowiedzUsuńŚwietne zdjęcia, powodzenia !
Powodzenia Grzegorz :)
OdpowiedzUsuńKasia
jak pierwsze wrażenia? !
OdpowiedzUsuńMam nadzieje, że towarzystwa do kawowej zadumy ci nie zabraknie w tej podróży;)
OdpowiedzUsuńTrzymaj sie cieplutko!
Kawowa Znajoma
Kawowe dzieki :)
OdpowiedzUsuńMlynek Kawowy