Tonle Sap nie jest zwykłym jeziorem. To prawdziwy fenomen. Niezwykłe zjawisko dające życie przyrodzie i kulturze Kambodży. Jego wody są tak obfite w ryby, że łowić można wiklinowymi koszami. Otaczające je ziemie są być może najpłodniejszymi na świecie. To w jego pobliżu narodziła się jedna z największych cywilizacji Azji - Imperium Angkoru. Po dziś dzień, dla wielu mieszkańców Kambodży jest ono podstawą tożsamości i stylu życia. Dla tych najbiedniejszych, którzy cały swój dobytek mieszczą w łodziach, domem. I bardzo często całym światem.
Bo Tonle Sap to także rzeka. Jeśli tylko rzeką można nazwać jedyny na naszej planecie naturalny ciąg wodny, który dwa razy w roku odwraca swój bieg. W porze deszczowej, jego podążające w przeciwnym kierunku wody zalewają jezioro, powiększając je niemalże dziesięciokrotnie i nanosząc tony żyznych osadów. Z końcem letniego monsunu rzeka znów zaczyna płynąć w stronę Mekongu, z którym łączy się w Phnom Penh. Właśnie ten moment stał się okazją do największego publicznego święta Kambodży - Festiwalu Wody.
Przez trzy dni na rzece i ulicach Phnom Penh trwa nieustająca fiesta. Blisko dwa miliony ludzi z najodleglejszych zakamarków kraju zjeżdża do stolicy, aby kibicować reprezentacjom swoich wiosek i miast w wielkim wyścigu łodzi. Te, wydrążone w pniach drzew, pomalowane w żywe kolory i ornamenty pamiętające jeszcze stylistykę dawnego imperium, mieszczą 40 par wioślarzy. Trzeciego dnia, w trakcie grand finale, wszystkie kilkaset załóg bierze udział w paradzie. Obfitość łodzi na rzece ma ucieszyć jej ducha i skłonić go do zapewnienia obfitości ryb. Festiwal bowiem rozpoczyna także sezon połowów.
Wielu przybyszów z wiosek ma okazję zobaczyć duże miasto po raz pierwszy w życiu. Część odwiedza członków swoich rodzin, korzystając z ich gościny, reszta okupuje ulice, place i parki. W istocie, biorą Phnom Penh w posiadanie - większość mieszkańców stolicy, która widziała już niejeden festiwal, wyjeżdża wtedy na prowincję. Sklepy i restauracje otwarte są w tym czasie głównie dla gości. Aczkolwiek te rzesze - z reguły ubogich - ludzi wolą raczej żywić się przekąskami serwowanymi przez przybyłych za nimi ulicznych sprzedawców. Prażone świerszcze, smażone w głębokim oleju tarantule i węże na patyku to te najpopularniejsze. Oczywiście nie brakuje także handlarzy wszelkiej maści tandetą, co w połączeniu z niezwykle żywymi i barwnymi strojami spacerowiczów zamienia ulice w wielokolorowe przedstawienie.
Festiwal Wody to Kambodża w pigułce. W jednym miejscu i czasie można zobaczyć niemal wszystko, co właściwe tej kulturze. Ale może przede wszystkim jest to wielki Festiwal Życia.
(Więcej zdjęć wkrótce)
Bo Tonle Sap to także rzeka. Jeśli tylko rzeką można nazwać jedyny na naszej planecie naturalny ciąg wodny, który dwa razy w roku odwraca swój bieg. W porze deszczowej, jego podążające w przeciwnym kierunku wody zalewają jezioro, powiększając je niemalże dziesięciokrotnie i nanosząc tony żyznych osadów. Z końcem letniego monsunu rzeka znów zaczyna płynąć w stronę Mekongu, z którym łączy się w Phnom Penh. Właśnie ten moment stał się okazją do największego publicznego święta Kambodży - Festiwalu Wody.
Przez trzy dni na rzece i ulicach Phnom Penh trwa nieustająca fiesta. Blisko dwa miliony ludzi z najodleglejszych zakamarków kraju zjeżdża do stolicy, aby kibicować reprezentacjom swoich wiosek i miast w wielkim wyścigu łodzi. Te, wydrążone w pniach drzew, pomalowane w żywe kolory i ornamenty pamiętające jeszcze stylistykę dawnego imperium, mieszczą 40 par wioślarzy. Trzeciego dnia, w trakcie grand finale, wszystkie kilkaset załóg bierze udział w paradzie. Obfitość łodzi na rzece ma ucieszyć jej ducha i skłonić go do zapewnienia obfitości ryb. Festiwal bowiem rozpoczyna także sezon połowów.
Wielu przybyszów z wiosek ma okazję zobaczyć duże miasto po raz pierwszy w życiu. Część odwiedza członków swoich rodzin, korzystając z ich gościny, reszta okupuje ulice, place i parki. W istocie, biorą Phnom Penh w posiadanie - większość mieszkańców stolicy, która widziała już niejeden festiwal, wyjeżdża wtedy na prowincję. Sklepy i restauracje otwarte są w tym czasie głównie dla gości. Aczkolwiek te rzesze - z reguły ubogich - ludzi wolą raczej żywić się przekąskami serwowanymi przez przybyłych za nimi ulicznych sprzedawców. Prażone świerszcze, smażone w głębokim oleju tarantule i węże na patyku to te najpopularniejsze. Oczywiście nie brakuje także handlarzy wszelkiej maści tandetą, co w połączeniu z niezwykle żywymi i barwnymi strojami spacerowiczów zamienia ulice w wielokolorowe przedstawienie.
Festiwal Wody to Kambodża w pigułce. W jednym miejscu i czasie można zobaczyć niemal wszystko, co właściwe tej kulturze. Ale może przede wszystkim jest to wielki Festiwal Życia.
(Więcej zdjęć wkrótce)
Od dzieciństwa pasjonowały mnie programy geograficzno-przyrodnicze.Oglądałam ich mnóstwo!Ale dopiero z Twojej relacji dowiedziałam się o tym fenomenie przyrodniczym. Serdeczne dzięki! Życzę powodzenia i pozdrawiam......
OdpowiedzUsuńDziękuję i pozdrawiam również. Ja także nie wiedziałem nic o tym zjawisku, dowiedziałem się dopiero na miejscu. Takich przyrodniczych (i kulturowych) "kwiatków" jest na Ziemi pewnie dużo więcej. Mam tylko nadzieję, że zdąże choć część z nich zobaczyć. Fenomen Tonle Sap może zniknąć na zawsze już niedługo - władze Laosu budują wielką tamę na Mekongu, która najprawdopodobniej zaburzy cały ekosystem jego dolnego biegu...
OdpowiedzUsuń